Jak to bywa z początkami zawsze są one trudne. Kiedy rynek zmienia trend nie jesteśmy przygotowani do grania wg nowych zasad. Zazwyczaj w naszych głowach wciąż tkwią wyuczone schematy grania na korektach i atakowania z dotychczasowym kierunkiem. Kiedy bessa dominuje na parkiecie każda zwyżka traktowana jest jako okazja do skracania długich pozycji i szansą do zajmowania shortów.
W okresie 2000 – 2003 wiele było czytelnych casów, podczas których kapitał płynął od optymistów do pesymistów. Jednakże w drugiej połowie 2002.r. oraz w pierwszym kwartale następnego roku pojawiło się kilka ekstremów, których umiejscowienie ostrzegało przed nowym ładem i zmianą zasad gry ustalanych już nie przez ursusa, lecz byka.
Biorąc na warsztat kluczowe dla tego okresu minima oraz maksima i łącząc je w jeden układ można było wywnioskować, iż kolejnym skrajnym punktem współdzielonej przestrzeni będzie dzień pierwszego września 2003.r. Długość pomiaru wynosiła 273 jednostek czasowych co oznaczało, że punktu zwrotnego na rynku należałoby wyglądać podczas pierwszych dni miesiąca kończącego trzeci kwartał.

Niestety tego dnia nie doszło do wykształcenia skrajnego ekstremum, gdyż dzień później rynek zawędrował jeszcze wyżej pokonując tym samym wcześniejszy szczyt. Jednakże 2 września pierwsza fala hossy ustała i WIG pomimo wysokiego otwarcia zakończył sesję pod kreską rozpoczynając tym samym ponad dwumiesięczną korektę spadkową. Od strony statystycznej błąd prognozy wyniósł 0.37% jednakże jeden dzień „obsuwy” zapewne zostanie potraktowane jako przejaw genialności ermanometrii i jej prostej koncepcji postrzegania czasu.
Podczas bawienia się datami, minimami, szczytami czyli ogólnie ekstremami, okazało się „przy okazji”, że na dzień 1 IX’03.r. wskazywały inne ermanometryczne wyliczenia. Mianowicie łącząc ze sobą takie daty jak 4 IX’02.r., 14 I’03.r. oraz podstawę impulsu zapoczątkowanego piątego marca 2003.r., planowany dzień osiągnięcia przez indeks punktu zwrotnego wypada na początek września a dokładnie na … 1 IX’03.r. Jak już wiemy tego dnia doszło do zbudowania szczytu „jedynie” w cenach close a nie OHLC, jednakże był to druga prognoza wskazująca na ten jeden, konkretny dzień. Niemniej jednak konwergencja dwóch różnych wyliczeń sprawiła, iż temat przewodni niniejszego bloga „Rynki w 3D” zyskuje na coraz większym znaczeniu.
Pomiędzy marcem a wrześniem 2003.r. nie pojawił się żaden punkt zaczepienia dla ermanowskich wyliczeń. Benchmark szerokiego rynku nabierał rozpędu, zarówno lokalne jak i średnioterminowe opory zaczynały pękać a posiadacze krótkich pozycji byli dla rynku tym, czym jest N2O dla zwolenników szybkiej jazdy – ich shorty napędzały tempo wzrostów.

Po wielu miesiącach rajdu na północ i kilkudziesięcioprocentowej aprecjacji paliwo potrzebne bykom się wyczerpało i rynek wszedł w fazę korekty. Powstała elliottowska trójka a-b-c, której dno wypadło 20 listopada. Biorąc na warsztat początek ówczesnej korekty (2 IX’03.r.) oraz poszczególne punkty zwrotne (1 X’03.r. oraz 15 X’03.r.) okazało się, że czwartym punktem wspólnej przestrzeni jest dzień datowany na 24 listopada. Faktycznie denko wypadło dwie sesje wcześniej (24 XI to poniedziałek zaś 20 XI to czwartek) sprawiając, iż błąd prognozy wyniósł aż 3.7% co stanowi zbyt duże rozjechanie się oczekiwań od faktów, ale dla wszystkich tych, którzy zajmują się prognozowaniem czasu, błąd rzędu dwóch sesji na 54 jednostki raczej nie jest czymś, czego Erman mógłby się powstydzić…

I tak rok 2003.r. pełen dramatów i nowych fortun, zakończył się udanie dla tych, którzy tolerują koncepcję wielowymiarowego ujęcia rynków finansowych. Wprawdzie najbardziej namacalnymi współrzędnymi są cena i czas, jednakże występowanie trójwymiarowych zależności pomiędzy płaskimi ekstermami WIGu sprawia, że należałoby w kolejnych latach funkcjonowania rynku doszukiwać się ermanometrycznych zależności.